sobota, 25 sierpnia 2012

Kto pod kim dołki kopie...

Wczoraj wieczorem rozmawiałam z P. Wszystko jest już ogarnięte, teoretycznie może wracać, ale powiedział że woli zostać do końca sierpnia, żeby zobaczyć jak sobie radzą.
Teoretycznie mogłabym do niego teraz polecieć, ale teraz tutaj mamy wir pracy i nie uda mi się wyrwać. Pytał jakie mam plany na najbliższe dni i czy będę miała czas w poniedziałek wieczorem do dłuższą rozmowę, że chciałby mnie zobaczyć. Co kilka dni rozmawiamy przez Skype, więc takie pytanie wcale mnie nie zdziwiło.
A tu proszę...
Szefowa dzwoniła do mnie dziś rano i pyta, czy mam ochotę wybrać się do Lizbony w najbliższym czasie. Otóż P. wraca w poniedziałek. Miał po niego jechać służbowy samochód, ale w zasadzie jest pewna sprawa do załatwienia w Lizbonie, więc jeśli mogłabym pojechać, to przy okazji mogę go też odebrać.
I tak się zastanawiam, czy ona zauważyła ten uśmiech na mojej twarzy? Do tej pory zastanawia mnie, czy ona wie o nas i udaje, czy naprawdę nie wie nic? Podobno rozeszło się to po kościach, bo w firmie rozmawiamy wyłącznie służbowo i nikt nam nie może zarzucić braku profesjonalizmu.
On nie powiedział mi nic, że przylatuje, tak i ja nie powiem mu nic, że to ja go odbiorę. Na dodatek jak będę czekać na lotnisku, to specjalnie będę miała ciemne okulary i tabliczkę z jego nazwiskiem.
Już się nie mogę doczekać jego miny... on chciał zrobić mi niespodziankę, a to ja zrobię mu... bo w końcu kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.

3 komentarze: