czwartek, 17 stycznia 2013

Bawi mnie ludzka głupota

Zapisana jestem do branżowego newslettera, w którym są również ciekawe oferty pracy. Przeglądając dziś swoją pocztę znalazłam newslettera bonusowego. Otóż... moja poprzednia firma "na gwałt" szuka pracowników. Ten wspaniały oddzielny newsletter zawierał opis kilkunastu stanowisk pracy, które idealnie pasowały do mojej i P. ekipy. Postanowiłam powęszyć w tym kierunku i zadzwoniłam do koleżanki, która jak mi się wydawało, nadal powinna tam pracować.
Ta rozmowa ubawiła mnie do łez. Otóż gdy stery przejął nasz ulubiony kolega i jego ledwie upierzony stażysta, wszystko zaczęło się psuć. Kolega jakoś sobie nie radził z takim projektem, chociaż obserwował nas i uczył się procedur, szefostwo w niego wierzyło, a stażyska zapatrzony był w niego jak w obrazek. Kolega stwierdził, że wszystko zrobi po swojemu...
Po miesiącu jego nieudolnych rządów pierwsza osoba złożyła wypowiedzenie, a reszta potoczyła się lawinowo. Nie było tygodnia, żeby u szefowej nie pojawiło się kolejne wypowiedzenie. Wyższe szefostwo samo zdegradowało kolegę...
No tak, przecież gdy para zarządzała projektem, to było źle, prawda? Trzeba było nas zastąpić, żeby było "lepiej".

środa, 16 stycznia 2013

Ile znaczy "przepraszam"?

Tego się nie spodziewałam... wczoraj zadzwoniła moja mama. Zadzwoniła, żeby przeprosić... przyznała, że nerwy ją poniosły, a jak wyjechaliśmy to miała czas wszystko sobie przemyśleć i przyznała mi rację.
Ma nadzieję, że przez jej wybuch nie zraziliśmy się do Polski. Nie tyle zraziliśmy się, co na pewno kolejny przyjazd do Polski nie będzie łatwy. Na pewno będzie strach, czy kolejny raz nie zrobi sceny przed całą rodziną. Sytuacja będzie napięta, mimo kolejnych uśmiechów i uprzejmego przymilania się, aż ta bańka mydlana znowu pęknie. Dlaczego tak piszę? Bo to nie pierwszy raz, kiedy ona w ten sposób się zachowała. Wiem jak to wygląda za każdym razem. Chociaż tym razem to wszystko było również na oczach P. a dla niego takie zachowanie mojej mamy było nowością.
Mimo wszystko zawsze lepiej dogadujemy się na odległość. Cieszę się, że znowu będziemy mogły rozmawiać przez Skype. W dodatku patrząc w lustro już tak nie dramatyzuję z powodu fryzury...

wtorek, 15 stycznia 2013

Wróciłam!!!

Po dwumiesięcznej przerwie wracam do pisania. Był to czas ciężki dla mnie. Niby święta z rodziną powinny być wesołe. Niestety, uśmiechy pozostały jedynie na zdjęciach, a z Polski wyleciałam z myślą, że co najmniej przez pół roku mnie tam nie zobaczą! A jak już się tam wybiorę, to na nie więcej niż 10 dni.
Usłyszałam wiele przykrych słów od własnej matki, którą w dziwny i niezrozumiały mi sposób, satysfakcjonują moje łzy.Brat ulotnił się tuż po świętach, a P. na szczęście nie rozumiał polskiego. Chociaż z mojego zdenerwowania i łez na pewno rozumiał, że moja mama mówiła przykre rzeczy.
Nie było żadnego "przepraszam", ona uważa, że wszystko ot tak rozeszło się po kościach.
Cała rodzina cieszy się moim szczęściem i tylko moja mama nazywa mnie "niewdzięczną córką".
Znowu jesteśmy daleko od siebie, nie odzywamy się do siebie. Musimy obie ochłonąć. Zadzwoniłam tylko do niej, że wylądowaliśmy. A teraz muszę odpocząć... od niej. Nie wiem kiedy się do niej znowu odezwę, ale nie spieszy mi się do tego.
Zrobiłam też ostatnio coś bardzo, ale to bardzo głupiego. W tej złości poszłam do fryzjera. Powiedziałam, że nie wiem co chcę, że zmiana może być radykalna. I teraz... prawie płaczę gdy patrzę w lustro. Miałam takie piękne włosy... długie aż do łokci... a teraz ledwie sięgają ramion. Każdy włos sterczy w inną stronę. W dodatku bardziej wyglądam jak własna matka... To sobie zafundowałam "metamorfozę"!!!
Co do moich ćwiczeń... Już się przyzwyczaiłam do 8-minutowej rundki codziennie po przebudzeniu. W sumie lepsze to niż kawa, a cellulit to już historia. Podobają mi się moje uda i pośladki :D