wtorek, 27 listopada 2012

Jak pozbyć się grzyba?

Pojechaliśmy z P. na weekend, który nam się trochę przedłużył. Wróciliśmy dzisiaj, a tu w sypialni grzyb na suficie kwitnie. Nie jest duży, na razie po prostu zielone kropki, ale co z tym cholerstwem zrobić? Może ma ktoś jakieś sprawdzone sposoby na pozbycie się grzyba? Na razie wywietrzyliśmy mieszkanie. P. delikatnie zeskrobał nożem bezpośrednio na chustkę, żeby się nie rozprzestrzeniało, jutro kupimy na to jakiś środek.
W zeszłym roku wynajmowałam mieszkanie, gdzie mi się grzyb rozrósł w sypialni za szafą. Najgorsze, że tego nie zauważyłam i tak się tego cholerstwa nawdychałam, że potem praktycznie do lata brałam leki, bo wciąż kaszlałam.
Takie są skutki mieszkania bez ogrzewania...

środa, 21 listopada 2012

Przez żołądek do serca w 3 miesiące

Czy słyszeliście o "kurczaku zaręczynowym"? Brzmi ciekawie, prawda? Otóż jest przepis na kurczaka. Nie wiadomo czy to magiczna moc tego ptaka, czy po prostu zbieg okoliczności.
Przepis ten podobno magiczny przyszedł do nas zza oceanu. Usłyszałam o nim od koleżanki, Portugalki, która pytała czy o takim słyszałam. Sprawdziłam nasze polskie google i jest! Wieść niesie, że jeśli zakochana dziewczyna przyrządzi kurczaka w specjalny sposób swojemu ukochanemu, ten powinien w ciągu 3 miesięcy się oświadczyć. Postanowiłam sprawdzić ten przepis, raczej ciekawa smaku niż efektu, chociaż też policzyłam że te 3 miesiące to wychodzi gdzieś do walentynek...
W poniedziałek zrobiłam kolację. P. wie, że ja potrafię zrobić kurczaka na 100 albo i więcej sposobów, więc wcale nie był zdziwiony, gdy drób pojawił się na stole. Sama byłam ciekawa smaku magicznego kurczaka i muszę przyznać, że rzeczywiście smakował trochę inaczej...
P. ma bardzo czuły smak, potrafił bez trudu odgadnąć, czego użyłam do przyrządzenia kolacji. Chyba mu ten kurczak wyjątkowo smakował, bo takiego kurczaka mogę robić częściej. Mało tego! Sam z własnej nieprzymuszonej woli i  bez mojego upominania, zabrał się za zmywanie naczyń po kolacji.
Ciężko mi powiedzieć, czy to z powodu kurczaka, czy dlatego że mu dzień wcześniej wypomniałam, że obiecał pozmywać, a ostatecznie zostawił mi tą "przyjemność".
W każdym razie, minęły 3 dni od tej kolacji, byliśmy dziś w centrum handlowym, a P. zaczął się mnie wypytywać o prezent świąteczny, kiedy je sobie damy, bo zamierzamy spędzić święta oddzielnie. Za to sylwestra spędzimy razem w Polsce i pytał mnie o czas dawania prezentów, bo nie wie czy przed świętami, czy po świętach. Zapytałam, czy ma już jakiś pomysł, bo nasz czas dawania prezentów może zależeć od ich wielkości, w końcu bagaż ma ograniczone rozmiary. Uśmiechnął się tylko, a gdy poprosiłam o ustalenie limitu cenowego prezentów, bo w końcu oboje jesteśmy bezrobotni, zmarszczył brwi, zaczął analizować i zapytał jaki limit przewiduję. Powiedziałam, że 50 euro to już i tak duża kwota. Zrobił wielkie oczy i wyraźnie był zdziwiony. Weszłam do sklepu, a za sobą usłyszałam:
-Więc na razie nici z zaręczyn...
Byłam w szoku. Jednak nie odwróciłam się do niego. W zasadzie udałam, że nic nie słyszałam. Za to pierwsze, co przyszło mi do głowy to, czy ten kurczak rzeczywiście działa...

W każdym razie, poniżej zamieszczam przepis na kurczaka, gdyby któraś z moich czytelniczek również chciała go wypróbować.

Składniki: 1 kurczak (ok. 1,8 kg), ½ szklanki świeżego soku z cytryny, 3 całe cytryny, 1 łyżka stołowa soli koszernej lub gruboziarnistej, ½ łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu, świeże zioła do przybrania (4 gałązki rozmarynu, 4 gałązki szałwii, 8 gałązek tymianku i 1 pęczek pietruszki)
Przygotowanie:
1. Umieść kratkę na trzecim od góry miejscu w piekarniku i nagrzej go do 200 stopni Celsjusza. Umyj kurczaka w środku i na zewnątrz zimną wodą. Usuń podroby i przez 2 minuty trzymaj go otworem w dół, aż uzyska temperaturę pokojową. Następnie osusz go ręcznikami papierowymi.
2. Umieść kurczaka piersią do dołu w brytfannie i oblej go z zewnątrz oraz w środku sokiem z cytryny. Potem to samo zrób z przyprawami: solą i pieprzem.
3. Każdą z trzech cytryn nakłuj widelcem trzy razy w różnych miejscach. Potem włóż je wewnątrz kurczaka.
4. Wsadź brytfannę do piekarnika i obniż temperaturę do 180 stopni Celsjusza. Piecz kurczaka bez przykrycia przez 15 minut.
5. Po upływie tego czasu wyjmij go z piekarnika i przewróć drewnianymi łyżkami na drugą stronę. Następnie piecz kurczaka przez 1 godzinę, a nawet godzinę i kwadrans. Najlepiej, jeśli w jego udo wbijesz specjalny termometr do mięsa. Temperatura kurczaka powinna wynosić 82 stopnie (jeśli nie masz akurat termometru, nakłuj mięso widelcem – gdy wypłynie z niego sok, będzie to oznaczało, że kurczak jest gotowy).
6. Zanim zaczniesz kroić kurczaka, odczekaj 10 minut. Kawałki mięsa polej sokiem z brytfanny i udekoruj je świeżymi ziołami. Gotowe!

Moje uwagi:
1. Nie znoszę szałwii, użyłam w jej miejsce mięty pieprzowej, ale każdy może wybrać swoje ulubione świeże zioła.
2. Sok z 3 cytryn akurat starcza na całego kurczaka. Nie wiem jak wielki musiałby być ten kurczak, żeby w środku zmieściły się 3 cytryny. Ja włożyłam jedną rozkrojoną cytrynę i te wyciśnięte skórki.

niedziela, 18 listopada 2012

Poświęcenie

Wybraliśmy się na weekend do stolicy. Spędzić te dwa dni trochę romantycznie sami i trochę towarzysko - z jego znajomymi ze studiów. Gdy już dojeżdżaliśmy do Lizbony, zadzwonił telefon P. Dzwoniła babeczka z tej firmy w Afryce, pytając czy dostał szczegóły na maila.
Zaczęliśmy rozmawiać o Afryce, o naszych możliwościach tam. Powiedział, że odrzucił propozycję pracy w innym afrykańskim kraju. Byłam dość zdziwiona, bo nawet nie wiedziałam, że gdzieś indziej aplikował. Powiedział, że nie chce jechać nigdzie beze mnie, a oni nie chcieli zatrudniach nas obojga.
I tak od słowa do słowa, doszliśmy do wniosku, że każde z nas chce się poświęcić dla drugiego i jechać do Afryki tylko po to, żeby się nie rozdzielać. Brzmi zabawnie, prawda?
Dziś wróciliśmy do siebie, sprawdziliśmy nasze maile. Ja również dostałam wiadomość z Afryki, szczegóły odnośnie warunków pracy. Wygląda na to, że wszystko jest już gotowe na nasz przyjazd w przyszłym roku.
Tylko my nie jesteśmy gotowi na Afrykę... Eh... życie...

poniedziałek, 12 listopada 2012

A kiedy będziemy mieli dzieci...

Popłakałam się dzisiaj. P. też uronił łęzkę. Najśmieszniejsze jest, co doprowadziło nas do tego stanu. Pojechaliśmy popołudniu do mariny na spacer i kawkę. Pogoda była rewelacyjna, osiemnaście stopni, słoneczko, relaks pełną gębą. P. opowiadał mi, jak to którychś wakacji pracował w tamtejszym barze i jakich to ciekawych ludzi wtedy poznał. Usiedliśmy na kanapie w tej knajpce i zamówiliśmy kawę. Obserwowaliśmy małego chłopca, który dumnie siedział w zabawkowym ferrari i te 5km/h śmigał po zamkniętym torze. I nagle temat przyszedł sam. Zaczęliśmy rozmawiać o dzieciach. Temat ten często do nas powraca. Kwestia potencjalnych imion już została przedyskutowana. Oboje jesteśmy przekonani, że chcemy mieć trójkę. Pozostaje tylko jedna kwestia - kiedy? Doszliśmy do wniosku, że aktualnie jedyną przeszkodą jest brak środków ekonomicznych. Po prostu nie stać nas na dziecko. Żadne z nas nie ma pracy. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi, nie mamy żadnych wątpliwości co do naszego związku. Zamieszkaliśmy razem, poznaliśmy własne rodziny, które również akceptują i wspierają nasz związek. I tak rozmawialiśmy o możliwych terminach założenia rodziny, czy przed Afryką, czy po Afryce. Wyjazd ten zdecydowanie byłby typowo zarobkowy, z nastawieniem na zebranie środków na ślub i dziecko. Przeanalizowany został również plan B - co jeśli Afryki w ogóle nie będzie. Po raz kolejny żartowaliśmy, że nasze dzieci będą miały okropne charakterki z takiej kombinacji jak my.
I w tym całych rozważaniach nie zauważyliśmy kiedy podszedł do nas ten chłopiec. Wziął P. za rękę i zapytał:
- Zagrasz ze mną w piłkę?
P. bez wahania wstał i zaczął kopać piłkę z chłopcem tuż obok naszego stolika. Patrzyłam na nich i po prostu się popłakałam. Normalnie dziecko rzuciło mi się na mózg, chyba jest to zaraźliwe, bo P. też się udziela. Momentami mogę nawet stwierdzić, że fioła dostałam na tym punkcie.
A co  jeszcze ciekawsze z dzisiejszego popołudnia? Po chwili mama tego chłopca zawołała go jednym z imion, które sami wybraliśmy i skarciła za przeszkadzanie nam. P. usiadł obok mnie i zobaczyłam jak łza spłynęła po jego policzku. Wzięłam go za rękę i wtedy zadzwonił jego telefon, kompletnie zmieniając temat.

Potrójne świętowanie

Wczorajszy dzień był niezwykle ciekawy i to z trzech powodów. Były trzy okazje do świętowania, a w moim międzynarodowym związku jest to dość ciekawe zjawisko.
Po pierwsze, wczoraj był polski dzień niepodległości. P. był niezwykle ciekawy polskiej historii. Spędził ponad godzinę czytając w internecie na ten temat, gdy ja szykowałam się do wyjścia z domu. Zupełnie przypadkiem ubrałam się w nasze barwy narodowe. Tak akurat wyszło, że założyłam czerwoną bluzkę i białą chustę. Mimo to P. cały dzień się upierał, że na pewno zrobiłam to specjalnie. Musiałam mu nawet zaśpiewać nasz hymn, przetłumaczyć i wyjaśnić o co w nim chodzi. W związku z tym mogę stwierdzić, że świętowałam polski dzień niepodległości w patriotyczny sposób.
Z drugiego powodu P. bardzo chciałby spędzić polski dzień niepodległości w Polsce. "Gdyż iż ponieważ" wczoraj P. miał urodziny. A ponieważ ostatnio jak był w Polsce, to był nią zachwycony. Otworzył się na Polskę, polską kulturę i historię.
Wracając do obchodów jego święta. Dostał śniadanie do łóżka. Jak wiadomo, mężczyźni to wieczni chłopcy. P. uwielbia grać na komputerze. W związku z tym dostał ode mnie w prezencie nowy joistick oraz czekoladową klawiaturę i myszkę, czyli słodko-użyteczny zestaw gracza. Wprawdzie P. przekroczył już trzydziestkę, ale doszłam do wniosku, że nie ma co mu o tym przypominać jakimś "dorosłym" prezentem, skoro nadal ma takie chłopięce rozrywki. Zjedliśmy obiad z jego rodziną, przy okazji świętując z trzeciego powodu, a na kolacje poszliśmy ze znajomymi do jego ulubionej knajpy na sushi.
Trzecim powodem do świętowania był portugalski dzień kasztana. Dlaczego się go tu świętuje? W Portugalii można z łatwością znaleźć jadalne kasztany. Wrzuca się je po prostu na blaszkę do piekarnika i grzeje, żeby popękały. W dzień kasztana są one deserem w każdej portugalskiej rodzinie. Jest to po prostu kolejna okazja, by cała rodzina spotkała się w komplecie. A tak właśnie one wyglądają.
Upieczone są miękkie w środku, dość mdłe w smaku. W rodzinie P. takie wyłuskane posypuje się solą, jak orzeszki. Zapytałam P. czy możemy je zrobić też u nas, któregoś popołudnia. Spojrzał na mnie mocno zdziwiony i powiedział, że jedzenie kasztanów w inne dni niż dzień kasztana przynosi pecha. Mimo, że naprawdę mi smakowały, kolejny raz mogę ich spróbować dopiero za rok.

czwartek, 8 listopada 2012

Liebster blog

Czas na odrobinę zabawy. Widzę, że ta nowa "zaraza" szerzy się bardzo szybko, ale skoro zostałam naminowana przez Inżynier Blondynę, to nie wypada odmawiać.

Zasady: ,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Pytania od inż. Blondyny:
1. Co daje Ci energię do życia?
Zdecydowanie bliskość wody. Mam na myśli ocean, morze, jezioro, rzekę, cokolwiek... woda jest moim żywiołem i samo obserwowanie wody i jej ogromnej siły daje mi energię.
2. Jakie są 4 rzeczy, które zabrałabyś ze sobą z domu, wiedząc, że już tam nigdy nie wrócisz?
Mogę powiedzieć, że tak właśnie zrobiłam, ale walizka ważąca 20kg zawierała trochę więcej niż 4 rzeczy. Więc co jest najważniejsze? Hm... Zabrałabym słoik dżemu, który co roku robi moja mama. Nawet mi go wysyła do Portugalii. Zabrałabym chustę, którą wyhaftowała dla mnie babcia. Naprawdę mnóstwo różnych zastosowań. Co jeszcze? Album ze zdjęciami, bo wspomienia rozmywają się z wiekiem. Oraz moje wieczne pióro, które dostałam w prezencie od całej rodziny, gdy rozpoczynałam szkołę. Tak, gdy szłam do pierwszej klasy. Ot, takie wszystko sentymentalne...
3. Dlaczego założyłaś bloga?
Gdy jest się samemu za granicą, czasem dopada samotność. Najgorsze jest, jeśli w tej samotności człowiek się zamyka, dziczeje. Założyłam bloga, by wykrzyczeć się emocjonalnie, a to w którą stronę on się rozwinął, to już inna sprawa.
4. Jaką pogodę lubisz najbardziej?
18 stopni, słońce. Ciepło, ale nie gorąco, rzeźko, ale nie chłodno. Idealna na zwiedzanie, buszowanie po sklepach, pracę, relaks...
5. Co sądzisz o portalach społecznościowych?
Współczesna książka teleadresowa :)
6. Czego nigdy byś nie ubrała wychodząc z domu?
Nie znoszę tych wszystkich kombinezonów, które są teraz podobno modne. Dla mnie to gorsze niż wyjście w piżamie na ulicę...
7. Czym jest dla Ciebie makijaż?
Nieodłącznym rytuałem dnia każdego. Nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez makijażu. Konieczny, absolutnie! Przynajmniej czarna kreska na powiekach...
8. Gdybyś mogła kupić wielką, dochodową korporację, czy zrobiłabyś to?
I tak, i nie, a przede wszystkim zależy jaką.
9. Dlaczego?
Tak, bo kasą nie pogardzę. Nie, bo jednak chciałabym wszystko zbudować sama.
10. Jakie filmy poleciłabyś innym?
"Kobiety pragną bardziej" - komedia. Trochę romantyczna, trochę filozoficzna, ale na pewno bardzo życiowa.
11. Co sądzisz o takich łańcuszkach?
Są w porządku, jeśli ma się na to czas.

A teraz czas na moje nominacje:
http://angel-oscurocd.blogspot.pt/
http://ostatniahonorowa.blog.onet.pl/
http://kuradomowa.blogujaca.pl/
http://lui445.blog.onet.pl/
http://popiolzksiezyca.blog.pl/
http://rudydziennik.blogspot.pt/

Oraz moje 11 pytań:
1. Co robisz w deszczowe popołudnie?
2. Jaki kolor dominuje w Twojej sypialni?
3. Jaki jest Twój ulubiony deser, który sama potrafisz przyrządzić?
4. Jaki był najgorszy prezent jaki w życiu dostałaś?
5. Jaki jest samochód Twoich marzeń?
6. Dokąd chciałabyś się wybrać na wakacje marzeń?
7. Najbardziej kobiecy element garderoby?
8. Co byś chciała znaleźć pod choinką w najbliższe święta?
9. Czego nie robi Twój partner, co chciałabyś żeby w końcu zrobił?
10. Jakimi językami się posługujesz?
11. Jakie jest Twoje życiowe motto?

Czekam na wasze odpowiedzi