wtorek, 19 marca 2013

współlokatorka

wiem, wiem... dawno nie pisałam. To dlatego, że praca mnie pochłonęła. Codziennie wracam późno do domu, skype z P. i idę spać. Ostatnio komputer w ogóle mnie nie interesuje.
Zmieniłam też mieszkanie, a w ramach oszczędności wynajmuję z koleżanką. w zasadzie to jest koleżanka koleżanki, która akurat szukała mieszkania w tym samym czasie co ja. A ze współdzieleniem mieszkania to tak jak ze związkiem - ludzie muszą się dopasować.
Ja wprowadziłam się pierwsza, a koleżanka ostatnio dojechała. No i mamy sytuację jak z randki w ciemno... ja jestem spokojna, lubię poczytać książkę, wypić dobre wino, mieć stałą pracę. Natomiast ona lubi imprezować, wina nie pija, bo za słabe. W lodówce pojawiła się butelka wódki. Dziewczyna pracuje na czarno. Dla niej płaskie buty to jedynie japonki są do zaakceptowania, a tak to chodzi w szpilkach. Ja nic przeciwko szpilkom nie mam, sama lubie chodzić w szpilkach, ale w takich, gdzie mogę stabilnie nogę na chodniku postawić. W przedpokoju pojawiła się kolekcja szpilek we wszystkich kolorach tęczy, a gdyby ktoś nie wiedział to szpilki w kolorze oczojebnego różu to są stonowane buty na codzień.
Moja nowa współlokatorka zaopatrzyła nas w brakujące wyposażenie kuchni... w kolorze różowym...
Na przełamanie lodów zrobiła dla nas kolację. Ja kupiłam wino, które sama wypiłam, gdyż jej do owoców morza lepiej pasowała wódka...
Jesteśmy totalnie inne. Wczoraj byłam przerażona, dziś zaczynam się powoli przyzwyczajać...