środa, 3 października 2012

A może by tak...

Dzień w pracy minął nie najgorzej. W końcu skończyłam ten cholerny raport.  Zmieniły mi się godziny pracy, bo wyrobiłam za dużo nadgodzin i teraz mamy cięcia, a firma już więcej nie chce mnie puszczać na urlop. Otóż od dziś pracuję po 7 godzin dziennie, a wypłata będzie jak za 8. Niby dobrze, ale weź i zrób człowieku tą samą robotę co zawsze mając jedną godzinę mniej. I tu już nie jest wesoło... trzeba będzie robić w pośpiechu albo kończyć w domu.
P. się pochorował. Nie dość, że i tak jest na urlopie, to jeszcze marudził mi do telefonu. Wiadomo, że mężczyźni jak się przeziębią, to robią z tego powodu wielką tragedię. P. nie należy do wyjątków. Jest chory, bardzo chory. Wręcz umierający. W sumie nie ma gorączki, ale fatalnie się czuje. Boli go gardło, ma zatkany nos, ale na lunch z kuzynem to się wybrał. Niestety nie przyszło mu do głowy, żeby po drodze zajść do apteki.
W końcu od czego są kobiety. Gdy wychodziłam z pracy, zadzwonił do mnie, że pilnie potrzebuje mojej pomocy i w ogóle powinnam go uratować, bo on cierpi. Gdy pojawiłam się w jego progach, uściskał mnie, jakbyśmy się z rok nie widzieli. Przyniosłam mu leki, a jako dobra Polka, ugotowałam mu rosół. Taki prawdziwy, na drobiu, a nie na kostce rosołowej. Z przyprawami, z dużą ilością pieprzu. Hi hi...
Gdy zjadł, poczuł się uratowany. Siedzieliśmy przy stole i żartowaliśmy na różne tematy.  On wziął moje dłonie w swoje i patrząc głęboko w oczy powiedział, że strasznie za mną tęsknił, że brakuje mu mnie, mojego uśmiechu, moich komentarzy, mojego kopniętego poczucia humoru. Mówił, że to już nie pierwszy raz jak się o niego troszczę, że przychodzi mi to z łatwością i taką naturalnością, że nie jest to niczym wymuszone, a wręcz pełne uczucia. Zapytał, co sądzę o tym, żebyśmy zamieszkali razem. Od razu zaczął się tłumaczyć, że on wie, że spotykamy się dopiero 5 miesięcy i coś tam jeszcze mówił, a ja pochyliłam się nad stołem i po prostu go pocałowałam.
Uwielbiam tego faceta! Po prostu go uwielbiam. Praca jest tylko pracą, a myśmy znaleźli szczęście ;)
Moje miejsce jest za małe na nas dwoje, on ze swojego nie jest zadowolony, więc zaczynamy szukać czegoś dla nas :)

1 komentarz: